Szczególnym umocnieniem jest dla mnie też rozmowa między pewnym 55-letnim Meksykaninem a Królową Niebiańską, z grudnia 1531 roku. Dziewica Maryja zwraca się do Juana w ten sposób: "Mały Juanie, Juanito (Jasiu)! Dokąd idziesz?" On odpowiedział: "Moja Pani! Moja Królowo! Mi niña! Moja mała Córeczko, moja Dziewczynko! Idę tam na drugą stronę. Idę do Twego domku w Mexico-Tlatelolco. Chcę bowiem służyć Bogu i oddać Mu cześć, jak uczą nas kapłani, którzy zastępują naszego Pana". Po tych słowach Pani wyjawiła przed nim swój zamysł, mówiąc: "Zapamiętaj dobrze, najmniejszy z mych synów! Ja jestem Święta Dziewica Maryja, Matka jedynego prawdziwego Boga, Życie hojnego Stwórcy wszystkich ludzi. On jest Panem wszystkiego, nieba i ziemi. Chciałabym bardzo, by wzniesiono tu dla mnie świątynię, abym mogła Go tu ukazywać, chwalić i na wieki rodzić. Tu ofiaruję ludziom całą moją miłość, moje miłosierne spojrzenie, moją pomoc, pocieszenie i zbawienie. (...) Teraz, mój maleńki, usłyszałeś słowa ust moich. Idź i czyń swoją powinność".
Historia objawienia Matki Bożej w Gaudalupe i jego konsekwencje, a więc nawrócenie się na Chrześcijaństwo pogańskiej, wręcz barbażyńskiej, składającej swoim bożkom ofiary z ludzi, ludności Meksyku, a potem w krótkim czasie całej Ameryki Płd. jest ogólnie znana. Ale mnie osobiście poruszył w tej historii sposób w jaki się ono dokonało: wybranie przez Maryję tego niepozornego, 55-letniego mężczyzny, do którego zwracała się z taką zażyłością i czułością. Ja to odbieram jako zachętę, że my wszyscy mamy prawo do takiej poufnej relacji - zarówno z Maryją jak i z Jezusem - naszym Przyjacielem - i z Bogiem Ojcem - Tatusiem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz