
Jestem w schronisku bardzo wcześnie i znowu pierwszy. Niestety nikt się o nie nie troszczy i jest bardzo brudno. Pieczątkę w credencialu wbija się samemu. Więc w końcu sam chwytam za miotłę i doprowadzam przynajmniej podłogę do jakiego takiego stanu. Ale kłaki kurzu i pajęczyny świadczą o tym, że dawno nikt nie sprzątał. A co z higieną w łazienkach - lepiej nie myśleć. Za to położenie fantastyczne - schronisko jest zawieszone na skarpie nad prześliczną zatoką, szum fal rozbijających się o skały towarzyszy nam przez cała noc. Zresztą zobaczcie i posłuchajcie sami:
Po południu zwiedzam miasteczko i port - bardzo malownicze. Nawiedzam kaplicę nadmorską, zaliczam kąpiel na miejskiej plaży. A wieczorem świetną rybę w restauracji portowej, gdzie spotykam Annę z Kolonii. Właśnie skończyła studia prawnicze i będzie adwokatem (adwokatką?). Niestety skręciła nogę w kolanie i aktualnie więcej jeździ autobusem niż idzie. W schronisku jest też para Hiszpanów z Sewilli - Lola i Cristof. Będę ich jeszcze spotykał wielokrotnie w schroniskach. Zachowują się dość dziwnie. Chyba uczą mnie cierpliwości i tolerancji...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz