18 wrz 2008

Piñera - La Caridad (14 km)

Trochę mam kłopoty z żołądkiem - pewno od picia surowej wody z kranu, lepiej jednak kupować mineralną w sklepie. Coraz bardziej boli mnie też lewa noga - w bucie jest miejsce, gdzie moja wystająca kość trafia na twardą część buta. Dlatego dzisiaj tylko 14 km do La Caridad.

Znowu jestem pierwszy w schronisku. Jest świeżo wysprzątane, ale przydał by się tutaj zasadniczy remont - ściany noszą ślady wilgoci, prysznice nie mają główek, materace brudne. Ale winni są temu także niektórzy pielgrzymi. Właśnie w La Caridad spotykam Jürgena z Norymbergii, który przemierza Camino w tempie wyczynowym. Jego plan trasy jest dwukrotnie szybszy niż mój. Ale - jak sam mi się zwierza - on ubrania nie pierze, bo i tak po kilku chwilach szybkiego marszu jest przepocone... Szkoda, że nie pomyślał, że w tym śmierdzącym ubraniu wchodzi do schroniska i kładzie się na łóżko.


Po drodze spotykam jeszcze kilka razy parkę Niemców: Mariza i Hans. On jest ergoterapeutą - tak jak moja córka, Ania. Pracuje już od 13 lat w tej samej klinice psychosomatycznej. Chodzą tutaj już od 10 lat i przeszli chyba wszystkie możliwe warianty Drogi Jakubowej. Utwierdza mnie to w moich planach przejścia jeszcze Camino Primitivo i Camino Portugués. Może w przyszłym roku razem z Anią? Żegnamy się, bo oni idą od razu do Ribadeo.

Na pożegnanie Hans postanowił pokazać mi kamień, który znalazł na brzegu strumienia. Myślałem, że to będzie coś małego, a on otwiera plecak i z trudem wyciąga kamień wielkości dużego bochenka chleba. To jego trofeum waży przynajmniej 6 kg!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz