13 lut 2018

Nazareth-Cana-Ilaniya

Zostawiłem walizkę w hostelu na przechowanie i wziąłem podstawowe rzeczy do plecaka. Od kilku dni padał ulewny deszcz, ale prognoza na popołudnie i następne dni była słoneczna. Dlatego postanowiłem się nie zrażać i jednak wyruszyć w drogę. Tyle, że podjechałem autobusem pierwszy odcinek do Kany Galilejskiej. Tam rzeczywiście wkrótce przestało padać i wyszło słońce. Polna droga wiła się dalej przez wzgórza i uprawne gaje oliwne. Podłoże z czerwonej gleby typowej dla Galilei deszcz zamienił w gęstą glinę. Obklejała buty grubą warstwą. Czasem z trudem wyciągałem z niej nogi. Namęczyłem się tego dnia, ale widoki "caminowe" były dla mnie nagrodą.

Wieczorem zaszedłem zgodnie z planem na farmę ekologiczną Yarok Az w Ilaniya. Goście śpią tam w takich wielgachnych namiotach w kształcie półkuli na polowych łóżkach, ale w eleganckiej pościeli. Zabawnie wyglądało przygotowane dla mnie - jedyne - łóżko na środku namiotu. Gospodarz rozpalił mi na noc w namiocie piec na drewno. Wieczór spędziłem w hali z piecem zbudowanym ze stalowej beczki w towarzystwie sympatycznego psa.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz